piątek, 13 sierpnia 2021

Doliną Potoku Jaszcze na Pańską Przehybkę, czyli Gorce i ludzie tu żyjący

 Wczoraj wybrałem się  na krótką (jakieś 4 godz. spaceru) wycieczkę doliną Potoku Jaszcze na Pańską Przehybkę, a potem przez Magurki powrót do doliny Jaszcze.

Wycieczka raczej spacerowa po dobrze oznaczonych i wygodnych ścieżkach.


Jak widać z powyższego zdjęcia celem wycieczki było nie tylko podziwianie widoków oraz piękna gorczańskiej przyrody. Bo Gorce to także ludzie tam żyjący i ślady ich obecności. To także obszar silnie związany z historią naszego kraju.

Idę aby dotrzeć tam gdzie w grudniu 1944 rozbił się amerykański bombowiec B-24 Liberator "California Rocket".

Ale idąc szeroką drogą przez przysiółek Jaszcze (Ochotnica Górna) nie sposób nie zauważyć, że ta część Gorców jest zamieszkana przez ludzi, którzy są tu od wieków, a swoją działalnością wpłynęli też na wygląd tego pasma górskiego.


Zatem czy myśląc o ochronie środowiska nie popełniamy czasem błędu zapominając o tym, że człowiek i jego działalność (także gospodarcza) jest też częścią środowiska przyrodniczego naszej planety?

Bo Gorce bez ludzi tam żyjących wyglądały by zupełnie inaczej.

Nie byłoby krzyży przydrożnych oraz kapliczek.



A przecież ta warstwa kulturowa jest już trwałym elementem krajobrazu.

Może dyrekcja Gorczańskiego Parku Narodowego powinna zrezygnować z oznaczania szlaków i budowy miejsc odpoczynku dla turystów? Bo to też ingeruje w "naturalny" krajobraz.

Komu jest potrzebny tak dobrze utrzymany szlak? Naturze czy ludziom?


Głupie pytanie... Przecież napisałem już, że ludzie i natura są tu ze sobą związani. Tak od wieków.

I nawet te kawałki metalu w lesie są pomnikiem historii.


Świadectwem ścisłego związku człowieka z miejscem jego życia.

Tak jak ten leśny szałas...

... i jak te polany leśne.


Tak... Te polany i szałasy to pozostałości po gospodarce pasterskiej. To też są już zmienione przez człowieka elementy gorczańskiego krajobrazu. Ale imo równie cenne jak pozostałe elementy przyrodnicze tego regionu.



Tak więc myśląc o ochronie przyrody nie zapominajmy o tym, że człowiek jest jej częścią.

Że jako gatunek też powinien mieć swoje siedliska i prawo do ochrony.

Bo niestety jak czasem czytam teksty zagorzałych neofitów nowego ekowyznania to odnoszę wrażenie, że w tym szaleństwie nie ma już miejsca dla ludzi na tym świecie. 

poniedziałek, 9 sierpnia 2021

Wycieczka do Biskupina i refleksja nad nauką wykorzystywaną do manipulacji

 W lipcu dostałem szansę aby razem z rodziną wybrać się na zwiedzanie Muzeum Archeologicznego w Biskupinie. 



Muzeum było czynne i można je było zwiedzać realnie, a nie wirtualnie. Co w czasach pandemicznej mody na zamykanie wszystkiego (nawet obiektów na otwartej przestrzeni) wydaje się już dużym odpuszczeniem w rygorach.

Ale nie o pandemii chcę tu pisać.

Zwiedzenie tego muzeum mogę szczerze polecić każdemu. Bo każdy znajdzie tu dla siebie coś ciekawego. Czego dowodem może być fakt, że nawet moje córki (obie) zwiedzały ten obiekt z dużym zainteresowaniem. A znalezienie atrakcji, która nie nudzi nastolatka/nastolatki to już jest nie lada wyczyn.

Zarządowi Muzeum Archeologicznego w Biskupinie można pogratulować sprawnego działania oraz dobrych pomysłów na prowadzenie powierzonego mu skarbu. Bo jego zwiedzanie to aktywna lekcja i żywy kontakt z historią oraz prehistorią.

To co mnie zaszokowało (pozytywnie) to fakt, że osobami pracującymi na terenie tego archeologicznego rezerwatu można swobodnie rozmawiać. Nie ma tu nudnych wykładów... Jest natomiast szansa na swobodną dyskusję oraz zadawanie pytań np. dotyczących tego kim byli pierwotni mieszkańcy Biskupina i jak żyli.

To bardzo ciekawy ale i drażliwy temat, do którego należy podchodzić z dużą dozą ostrożności.

Badania nad osadą w Biskupinie były już wykorzystywane do wysuwania różnych karkołomnych tez na temat przynależności etnicznej pierwotnych mieszkańców tego grodu. I tak miał to być dla jednych dowód na obecność na tych ziemiach ludów germańskich... Bo dla "naukowców" ogarniętych ideologią germańskiego nadczłowieka wszelkie przejawy wyższej kultury musiały być tego dowodem. Musiały i już...

Niestety w dobie udowadniania odwiecznych praw Polski do ziem między Odrą a Bugiem też sporo ponaciągano w celu wykazania prasłowiańskości tych obszarów.

Cóż... Można było naciągać bo o tym jakim językiem posługiwali się pierwotni mieszkańcy Biskupina nie wiemy właściwie nic. Więc wszystkie tezy o germańskości lub słowiańskości są jak na razie patykiem na wodzie pisane. A wiara w to, że dowód znajdzie się w badaniach DNA imo jest też mocno przewartościowana. 

Ale to nie koniec...

Bardzo zaciekawiły mnie informacje na temat prawdopodobnych przyczyn upadku osady w Biskupinie.

Otóż obecnie mocno lansowaną teorią jest pogląd mówiący o tym, że gdzieś tak około 550 r p.n.e "w wyniku zmian klimatycznych" doszło do podniesienia poziomu wody w jeziorze.

I tu moja szczęka chyba znalazła się gdzieś w pobliżu klepiska biskupińskiej chaty.

Tak... Teoria gwałtownych zmian klimatycznych jest dobra na wszystko. I co najważniejsze.... Można ją stosować dowolnie i w odniesieniu do każdego wybranego odcinka naszej historii. Także tej sprzed epoki przemysłowej. Bo pierwotna osada w Biskupinie powstała w czasach gdy gęstość zaludnienia w Europie była niska, a znaczne obszary kontynentu porastały jeszcze pierwotne lasy, w których żaden Szyszko nie prowadził gospodarki leśnej. 

Bo mogło się zdarzyć, że mieszkańcy takiej osady wytrzebili okoliczne lasy, wyjałowili okoliczne pola, może nawet zanieczyścili wodę w jeziorze. Ale ich gospodarka nie miała praktycznie żadnego wpływu na stan klimatu na całej planecie.

Cóż... Najwyraźniej taki mamy tu klimat, że czasem gwałtownie się zmienia i zaskakuje ludzi. Nawet naukowców.