czwartek, 8 sierpnia 2019

Spływ kajakowy rzeką Piaśnicą, czyli kajakiem do morza (Dębki 2019)

Jak się okazuje wakacje nad morzem nie muszą ograniczać się tylko do zalegania na plaży i zaliczania barów/smażalni.
Wypoczynek można urozmaicić sobie krótką ale niezwykle pasjonującą wyprawą kajakiem - rzeką Piaśnicą do Bałtyku.

Spływ rozpoczyna się na przystani przy uszkodzonej kładce.

rzeka Piaśnica początek spływu

Brzegi rzeki Piaśnicy są podmokłe i porośnięte trzciną ale ku mojemu zaskoczeniu nie dokuczały nam komary.


Ale ten widok jeszcze nie zapowiada tego co czeka nas za chwilę.



Robi się coraz bardziej dziko... Brzegi jakby walczyły z rzeką o prawo do zajmowanej przestrzeni. Miejscami wydaje się, że rzeka zupełnie zniknie w trzcinach. Piaśnica ma tu nurt wartki i jest głęboka, ale jej szerokość miejscami jest niewiele większa niż długość wioseł.



Jest baśniowo. Przyroda jednak ma lepsze pomysły niż by się nawet twórcom filmów fantasy wymyśliło.


Spokojne i szersze zakola rzeki Piaśnicy są chyba ulubionym miejscem łabędzi, które ze stoickim spokojem obserwują przepływających kajakarzy.


W pewnym momencie rzeka robi się zdecydowanie szersza, a gdzieś z oddali zaczyna być słyszalny szum morza.


Mijamy kładkę i wodowskaz...


... i tu ciekawostka. Rzeka Piaśnica w okresie międzywojennym była rzeką graniczną. To wzdłóż jej nurtu przebiegała wyznaczona traktatem wersalskim granica między Polską a Niemcami.

W pobliżu widocznej na zdjęciu kładki, na lewym (zachodnim) brzegu rzeki Piaśnicy znajdziemy obelisk będący repliką oryginalnego słupa granicznego.

replika słupa granicznego w Dębkach

Mijamy kładkę... Wypływamy z lasu i...

Kajakiem wpływamy na plażę.


Jeszcze kilka mocnych ruchów wiosłem i dopływamy do morza.

ujście Piaśnicy do Bałtyku

Podsumowanie

Spływ kajakiem rzeką Piaśnicą to dobry pomysł na to jak urozmaicić sobie pobyt nad morzem. Atrakcja jest dostępna właściwie dla wszystkich... Także dla rodzin z dziećmi. A nawet marudne dzieciaki nie powinny się nudzić podczas spływu.

sobota, 27 lipca 2019

Tanie piwo. Sposób na pozbycie się ślimaków (pomrowów) z ogródka

Ślimaki bezskorupowe (pomrowy) to prawdziwa zmora ogrodnika i działkowca. Nie dość,że ohydne to jeszcze potrafią w błyskawicznym tempie wykończyć młode uprawy. Potrafią jeść wszystko co zielone i właśnie wzeszło... Ogórki, sałata, młode krzaczki pomidorów... To wszystko może paść łupem tych oślizłych żarłoków.

Pozbycie się ślimaków (pomrowów) z grządek wydaje się czasem zadaniem niewykonalnym.
- Ręczne zbieranie wydaje się pracą Syzyfa bo zebranych najeźdźców zastępują równie liczne rzesze, równie żarłocznych ślimaków (pomrowów).
- Sypanie trucizny... Bez sensu... To co rozsypiesz wniknie też do gleby i roślin w niej zakorzenionych. I tak truciznę wprowadzisz sam w coś co potem będziesz jeść.
- Posypywanie solą... Działa na ślimaki. Owszem zdychają ale dla roślin sól też jest szkodliwa.

Na szczęście żarłoczność i brak umiaru jakim cechują cię te obślizłe potwory jest tym co pozwala na to by sposobem pozbyć się ślimaków (pomrowów) z przydomowego ogródka.

Sposób 1 - Wywabienie bez niszczenia ślimaków
Można w pobliżu ogródka wysypać kupkę resztek kuchennych w postaci liści kapusty, obierek itp. resztek roślinnych... Gnijące resztki działają na ślimaki jak wabik.
Znaczna część potworów porzuci warzywa i przeniesie się do paśnika oferującego bardziej aromatyczny pokarm.

Niestety sposób ten ma jedną zasadniczą wadę. Ślimaki (pomrowy) nadal będą w pobliżu. A dostarczanie im pokarmu może wręcz tylko polepszyć ich warunki do życia oraz rozmnażania.

Sposób 2 - ostateczny
Jak się okazuje ślimaki (pomrowy) to "nałogowi alkoholicy", a zapach piwa jest dla nich wyjątkowo silnym wabikiem. Najtańsze piwo, nawet bez gazu, takie już całkiem niepijalne wlane do słoika tworzy pułapkę, w której topią się ślimaki.
Ten, który wlazł do środka już nie wyjdzie.  A już po jednym dniu słoik może być pełen upitych i utopionych ślimaków.

Tylko co jakiś czas trzeba opróżniać słój i dolewać nową porcję wabika (piwa).



Jak widać alkohol odbiera "rozum" także ślimakom.

piątek, 26 lipca 2019

Publiczny "petting" i inne zboczenia dzikich Polaków

Polska to dziki kraj, a ludzie tu żyjący nadal wstydu nie mają.
Dzikusy nadal akceptują publiczne paradowanie za zboczeniem polegającym na uprawianiu w miejscach ogólnodostępnych różnych form "pettingu". I nie chodzi mi tu o publiczne drażnienie okolic szczególnie wrażliwych, a o zaśmiecanie przestrzeni publicznej petami.
Idziesz na plażę i chcesz się spokojnie nacieszyć słońcem, ciepłym piaskiem i tym co dyskretnie widać zza parawanów, a tymczasem już przy pierwszej próbie zalegnięcia na wygrzanym piasku dostrzegasz liczne ślady po palaczach, którzy wcześniej uprawiali w tym miejscu "petting".
Zgorszony porzucasz plażę i idziesz do najbliższej knajpki... Ale i tu na wejściu wita cię słoik pełen petów. Widok, który właściwie powinien odbierać apetyt najwyraźniej nie przeszkadza znacznej liczbie palących (i niepalących) dzikusów z kraju nad Wisłą.
Zaczynasz się zastanawiać na tym kim są ci dzicy swawolnicy od publicznego "pettingu" i ze zgorszeniem stwierdzasz, że to zboczenie szerzy się wśród wszystkich warstw społecznych już prawie IVej RP. Tak samo petują menele pod budką z piwem jak i korpoludki na schodach przed biurowcem oraz studenci na wygonie...
Jedziesz samochodem, a na twojej szybie nagle ląduje pet wyrzucony przez zboczeńca petujacego się w ciężarówce. Zajeżdżasz na parking by odetchnąć a tam witają cię kupki petów, które sobie tam postanowili wytrzepać z popielniczek właściciele służbowych lexusów, octavii i/lub fordów.

***
Najbardziej wyrafinowaną formą "pettingu" w PL jest "PETting" wysokogórski.
Polega on na zabieraniu ze sobą butelek z piciem i pozostawianiu nich na szlaku pustych.
Dzięki tej formie publicznego "PETtingu" tatrzańskie i bieszczadzkie szlaki zostały ubogacone plastikiem w formie bardzo różnorodnych opakowań PET.


poniedziałek, 11 marca 2019

Krajobraz po nocnej wichurze

Dom aby mógł stać musi mieć solidny fundament i równie mocny dach. A solidność wykonania dachu szybko sprawdzą pierwsze wiosenne burze i wichury. Takie jak te, które tej i poprzedniej nocy przechodziły nad Małopolską.
Poranny spacer po okolicy i próba oceny szkód już po chwili uświadomiły mi, że wszystkie (prawie wszystkie) nowe budynki w sąsiedztwie mają uszkodzone dachy.
Dachówki niedawno położone na świeżej konstrukcji dachu wiatr unosi, a te już poluzowane zsuwają się z dachu.
Taka jest siła ssąca wiatru, który szaleje nad dachem budynku.
Najwięcej szkód zaobserwowałem na połaciach dachów ustawionych równolegle do kierunku nacierającego na nie wiatru. A wiało z zachodu na wschód...
Duże znaczenie mógł mieć też brak wykończeń w obróbce dachu na nowych budynkach (brak tzw podbitki).

Jednak najwięcej szkód wiatr poczynił w starych i zaniedbanych budynkach.
***

A co można powiedzieć o tej wiacie przystankowej?
Ta konstrukcja niestety nie tylko nie dałaby nikomu schronienia ale wręcz sama stwarzała dodatkowe zagrożenie.
Zbyt lekka i źle przytwierdzona do podłoża "poległa" w nierównej walce z żywiołem.

piątek, 18 stycznia 2019

Przełęcz Słopnicka zimą. Góra śniegu...

W okolicach Krakowa śnieg właściwie stopniała ale już niedalekim Beskidzie jest go nadal dużo.

przełęcz słopnicka 17.01.2019

Właściwie są tam całe góry śniegu i góry w śniegu :)

przełęcz słopnicka 17.01.2019

Mimo słonecznej pogody i temperatury powietrza w okolicach +3 C... (w dzień).

przełęcz słopnicka 17.01.2019

Lokalne drogi przypominają śnieżne wąwozy, które można próbować wykorzystywać jako tor do jazdy "na byle czym".

przełęcz słopnicka 17.01.2019

Można się napawać pięknem zimy...

przełęcz słopnicka 17.01.2019

ale chodźmy dalej bo...

przełęcz słopnicka 17.01.2019

gdzieś tu powinien otworzyć się widok na Tatry.

przełęcz słopnicka 17.01.2019