piątek, 26 lipca 2019

Publiczny "petting" i inne zboczenia dzikich Polaków

Polska to dziki kraj, a ludzie tu żyjący nadal wstydu nie mają.
Dzikusy nadal akceptują publiczne paradowanie za zboczeniem polegającym na uprawianiu w miejscach ogólnodostępnych różnych form "pettingu". I nie chodzi mi tu o publiczne drażnienie okolic szczególnie wrażliwych, a o zaśmiecanie przestrzeni publicznej petami.
Idziesz na plażę i chcesz się spokojnie nacieszyć słońcem, ciepłym piaskiem i tym co dyskretnie widać zza parawanów, a tymczasem już przy pierwszej próbie zalegnięcia na wygrzanym piasku dostrzegasz liczne ślady po palaczach, którzy wcześniej uprawiali w tym miejscu "petting".
Zgorszony porzucasz plażę i idziesz do najbliższej knajpki... Ale i tu na wejściu wita cię słoik pełen petów. Widok, który właściwie powinien odbierać apetyt najwyraźniej nie przeszkadza znacznej liczbie palących (i niepalących) dzikusów z kraju nad Wisłą.
Zaczynasz się zastanawiać na tym kim są ci dzicy swawolnicy od publicznego "pettingu" i ze zgorszeniem stwierdzasz, że to zboczenie szerzy się wśród wszystkich warstw społecznych już prawie IVej RP. Tak samo petują menele pod budką z piwem jak i korpoludki na schodach przed biurowcem oraz studenci na wygonie...
Jedziesz samochodem, a na twojej szybie nagle ląduje pet wyrzucony przez zboczeńca petujacego się w ciężarówce. Zajeżdżasz na parking by odetchnąć a tam witają cię kupki petów, które sobie tam postanowili wytrzepać z popielniczek właściciele służbowych lexusów, octavii i/lub fordów.

***
Najbardziej wyrafinowaną formą "pettingu" w PL jest "PETting" wysokogórski.
Polega on na zabieraniu ze sobą butelek z piciem i pozostawianiu nich na szlaku pustych.
Dzięki tej formie publicznego "PETtingu" tatrzańskie i bieszczadzkie szlaki zostały ubogacone plastikiem w formie bardzo różnorodnych opakowań PET.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz