W tv podali, że pod Warszawą gdzieś w nadwiślańskim lesie (okolice miasta Konstancin -Jeziorna) znaleziono wylinkę i ślady pobytu dużego węża dusiciela. Wiadomość w sam raz na lato, a ja akurat wyjechałem na gościnny występ w okolice Warszawy (Łomianki) i tu przy wałach wiślanych oraz nadrzecznych zaroślach przyszło mi trochę buszować. Strach się bać.... :)
Ale muszę przyznać, że w ciągu tych paru dni eksploracji nadwiślańskich zarośli nie natrafiłem na żaden ślad nawet rodzimych przedstawicieli ze świata węży. Natomiast niemiłosiernie pogryzły mnie komary. Tych małych bestii jest tu prawdziwe zatrzęsienie.
W wysokich trawach kryje się też sporo ssaków (saren i dzików). A zwierzęta te potrafią napędzić turyście sporo strachu gdy nagle zaczną biec spłoszone pojawieniem się człowieka.
Gryzło mnie też to ile śmieci nadal można znaleźć w strefie między wałem przeciwpowodziowym a rzeką.
Rzeka je przyniosła?
Tak. Część z tych śmieci przyniosła rzeka. Ale ktoś się przyczynił do tego ile śmieci niesie w swym nurcie Wisła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz